środa, 12 marca 2014

Rozdział 7

Weszłam na górę i od samego progu uśmiech malował mi się na twarzy. Harry, nie zdążyłeś nawet złożyć pościeli? Mimo tego że był leniuchem to było u niego słodkie. W pokoju panował kompletny bałagan, jego ciuchy były porozrzucane po całym pomieszczeniu. Jego zapach nadal unosił się w powietrzu co nadawało temu miejscu uroku. Położyłam na łóżku walizkę z ciuchami które odebrałam po drodze. Moje ciuchy zajęły wcześniejsze miejsce rzeczy Zu. Zeszłam na dół, a tam kolejna niespodzianka. Na stole leżały pyszne omlety z jagodami polane bitą śmietaną. Nagle mój żołądek wydał dziwne dźwięki, na co przypomniałam Sobie że nie jadłam od wczoraj. Podeszłam do stołu, a oni nadal siedzieli w salonie przed telewizorem i oglądali mecz. Widać że byli na prawdę dobrymi przyjaciółmi, dogadywali się w stu procentach. 
-Chłopaki naprawdę nie musieliście-po tych słowach nagle zorientowali się że jestem już na dole.
-Pewnie siedzisz od wczoraj głodna. Musieliśmy.-usłyszałam cichy głos Josha, zaraz po tym obydwoje zaczęli się śmiać sama nie wiem z czego.
-A wam co tak do śmiechu?-podeszłam do nich i powiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy. Nie mieli nawet zamiaru odpowiadać. Harry wstał, zaraz po nim Josh. 
-Chodźmy jeść, słyszę jak burczy Ci w brzuchu Zoe.-sama z Siebie zaczęłam się śmiać, już wiem o co mi chodziło.
-To chyba dobry pomysł-kurde, nie przywykłam do mieszkania z dwójką dorosłych dzieci, do tego jeszcze oboje troszczą się o mnie jakbym była jakaś niezwykła czy coś w tym rodzaju. Poszłam przodem, słyszałam tylko ich ciche szepty.-nie patrzcie na moją dupę tylko może wyłączcie telewizor.-jezu, co ja właśnie powiedziałam? Nie miałam ochoty się nawet odwracać, nic zrobić, czułam jak moje policzki się czerwienią, a to chyba im powinno być głupio. No cóż zdarza się. Podeszłam do stołu i usiadłam na stołku, po kuchni roznosił się zapach świeżo zrobionych omletów. Nadal słyszałam ich cichy śmiech.
-No to co, możemy jeść.-usłyszałam głos Harrego zaraz za mną, po czym pogładził mnie po ramieniu i usiadł zaraz koło mnie.-co do tego telewizora...-nagle uciął i popatrzał się na Josha który właśnie zajął miejsce przy okrągłym stole- to chyba miałaś rację.
-Chyba nie tylko z telewizorem.-dodał Josh, a ja znowu się zarumieniłam. Kurde, czy oni będą mi to wypominać przez cały czas?
Po skończonym jedzeniu podziękowałam i udałam się na górę. Byłam syta i nie mogłam się ruszać. Położyłam się, założyłam słuchawki z których od razu wypłynęła muzyka i odpłynęłam w swój własny świat. Zawsze tak robiłam bez względu na sytuacje, to było moje oderwanie się od rzeczywistości. Myślałam o wszystkim, jak i o niczym. Fajnie jest tak mieszkać z chłopakami, ale muszę w końcu wrócić do Siebie. Nie mogę im siedzieć na głowie. Nagle poczułam jak ktoś kładzie się obok mnie i obejmuję mnie ręką wokół mojej talii. Zdjęłam słuchawki z uszu i odwróciłam głowę w jego stronę. 
-Smakowało?-usłyszałam jego głos, po czym na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
-Bardzo, dziękuje jeszcze raz.
-Zoe, wiesz że nie ma za co. Wymyśl lepiej co będziemy robić, Josh zaraz wychodzi więc zostajemy sami.-kurde, sami? Aż się zaczęłam bać. Zostać sama z nim? Sama nie wiedziałam co może się zdarzyć...
-Sama nie wiem, jakoś nie mam ochoty siedzieć w domu. 
-Mam pomysł. Może pójdziemy do wesołego miasteczka?-na te słowa ucieszyłam się niesłychanie, przynajmniej nie zostaniemy sami.
-No to możesz się ubierać.-w sumie to się cieszyłam, ale zarazem bardzo się bałam. Co ja ubiorę? 

***

Byłam już gotowa więc zeszłam na dół po dłuższej nieobecności. Zdecydowałam się ubrać czarne rurki, białą bokserkę i luźny sweter na wierzch. Josh właśnie wychodził.
-Cześć malutka, widzimy się później-rzucił na pożegnanie i wyszedł. Nie widziałam gdzie jest Harry. Nagle wyszedł, a moim oczom ukazał się cud. Wyglądał niesamowicie. Włosy postawione na lakierze do góry, na nogach rurki. Kurde! On ma chyba chudsze nogi ode mnie. Do tego założył szarą bluzę i bluzkę. Może i klasycznie, ale na nim wyglądało to idealnie. 
-Gotowa?-nie czekał nawet na odpowiedź, podszedł w moja stronę i spojrzał mi w oczy.
-Tak-odpowiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy po czym skierowałam się w stronę drzwi. Założyłam buty, Harry już czekał. Jak prawdziwy dżentelmen otworzył mi drzwi i pozwolił wyjść. Poczułam wir zimniejszego powietrza oplatający moją sylwetkę w z góry na dół po czym poczułam silną dłoń na moim ramieniu. 

***

Szliśmy przez uliczkę prowadzącą do wesołego miasteczka, wzdłuż której rozciągały się stragany z popcornem, watą cukrową i zabawkami. Tak dawno nie byłam w wesołym miasteczku. Ostatni raz byłam jeszcze z rodzicami. Masa wspomnień. Pamiętam że to właśnie z Zoe poszłam tu pierwszy raz. Nie, nie będę się znowu zamartwiać się wspomnieniami. Właśnie przeszliśmy przez bramę wejściową, Harry kupił bilety. Już nawet nie chciałam się z nim kłócić o to dlaczego to on zawsze mi wszystko stawia. Nasze ręce były splecione w mocnym uścisku, czułam spojrzenia wszystkich ludzi wokoło. Oni zawsze się tak będą patrzeć? W sumie, to nie wiem czemu szliśmy za rękę, może to nie na miejscu? Już sama nie wiem co myśleć. Nagle zdałam Sobie sprawę że do zamknięcia zostały niecałe 2 godziny, więc nie mamy zbyt dużo czasu. 
-Na którą najpierw?-zapytałam i spojrzałam na Harrego z lekkim uśmiechem na ustach.-może na tamtą?-spojrzałam w stronę wielkiego rollercoastera.
-Czy ja wiem...-kurde, czego on się boi? Przecież tam nam się raczej nic nie stanie.
-Harry, przecież nie będziemy wszystkiego omijać. Raz się żyje, chodź proszę Cię.-widziałam jak skinął głową przecząco z grobową miną na twarzy.-no to idę sama, poczekaj tu.-po tych słowach ruszyłam w stronę kolejki. I tak nie poszłabym sama, wiedziałam że mnie nie puści. Nie musiałam długo czekać, zaraz po tym poczułam jak jego ręka obejmuję moją talie.
-Ale jesteś uparta!-słyszałam lekkie rozśmieszenie w jego głosie.-przecież dobrze wiesz że nie puściłbym Cię samej.-wiem, wiem.
Mimo godziny kolejka była bardzo długa. Czekaliśmy tak 15 minut, kolejka cały czas się zmniejszała. Harry cały czas był zdenerwowany, nie wiem czemu. Przecież to tylko kolejka.
-Ej, Harry co jest?
-Nic.-cały czas patrzył w drugą stronę, dało się wyczuć że coś jest nie tak. 
-Kiedy ty się nauczysz, że przede mną nic nie ukryjesz?-patrzyłam na niego z dołu, bo pomimo tego że opierał się o barierkę nadal byłam od niego o wiele niższa.-boisz się?
-Zoe, przestań. Pojedziemy i pójdziemy stąd, to wesołe miasteczko to chyba był zły pomysł.
-Jak chcesz to nie musimy iść.-mimo tych słów bardzo chciałam iść, ale nie chciałam żeby było mu smutno. 
-Nasza kolej, chodź.
Zajęliśmy miejsca obok Siebie po czym brunet mocno chwycił mnie za rękę. Serio się bał, o wiele bardziej niż ja. Nagle kolejka ruszyła. Jeździliśmy w górę i dół. Nie mogłam nawet krzyczeć. Przed nami siedziały jakieś dwie dziewczyny, chyba nadrabiały za nas krzykiem. 


***

-I widzisz, wcale nie było tak strasznie.-powiedziałam kiedy szliśmy już w stronę kolejnej kolejki.
-Czy ja wiem.-naszą nagłą rozmowę przerwał krzyk jakiejś dziewczynki.-Mamo! ja chce tego misia! 
-Usiądź tutaj-powiedział po czym pokazał jednym ruchem ręki na ławkę obok. Posłuchałam go, usiadłam, czekałam i patrzałam co zrobi dalej. Brunet skierował się w stronę stoiska z zabawkami. 
-Pomóc Ci?-zapytał małej dziewczynki którą wcześniej słyszeliśmy. Nie czekał nawet na odpowiedź, wziął wiatrówkę i celował w tarczę z okręgami. Strzelił trzy razy pod rząd. Nie mogłam w to uwierzyć, on zawsze był taki pomocny? Wstałam i ruszyłam w jego stronę, widziałam tylko jak obdarowywuję dziewczynę pluszakiem, była bardzo szczęśliwa. Harry także skierował się w moją stronę, chwycił mnie za rękę i uśmiechnął się sam do Siebie. 
-Teraz ja wybieram kolejkę-usłyszałam jego cichy głos. Kierowaliśmy się w kierunku wielkiego koła młyńskiego. Tym razem nie było kolejki, więc mogliśmy wejść bez problemu. Zajęliśmy wygodnie miejsca, po czym kolejka ruszyła w górę. Było pięknie. O tej godzinie Londyn był bardzo oświetlony co dodawało temu miejscu uroku. Tutaj czułam się bezpiecznie, wiedziałam że nikt nas nie obserwuje i możemy porozmawiać. 
-Podoba Ci się?
-Jest cudownie. Dziękuje że wogóle znalazłeś dla mnie czas, że mnie tutaj wziąłeś, że tak bardzo mi pomagasz...
-Obiecaj mi coś. Już więcej nie będziemy mówić o tym co stało się wtedy, rok temu. Wiem że to może się wydawać dziwne, ale za każdym razem kiedy przypomina się to każdemu z nas-nawet nie pozwoliłam mu skończyć.
-Harry, rozumiem. Nie musimy o tym mówić. Zajmijmy się Sobą, poukładajmy nasze relacje. Wydaje mi się że Zu patrząc na nas z góry nadal jest szczęśliwa pomimo wszystko.-widziałam tylko jak bezradny chłopak patrzy w dół.-Proszę Cię, uśmiechnij się i żyj teraźniejszością. Chociaż spróbuj.-zaraz po tych słowach mocno splotłam nasze ręce. Tamta chwila była niedoopisania. Niby nic, ale jednak coś znaczy. 

________________________________________________________________
Oczami Harrego

-Żyjmy Zoe, żyjmy.-po tych słowach moją twarz oblał soczysty rumieniec. Ona dała mi wyraźnie do zrozumienia że jest gotowa na to żeby nasze relacje nie zostawały tylko czysto 'przyjacielskie'. Nagle zauważyłem że uważnie mnie obserwuje. Zacisnąłem mocniej nasze dłonie po czym spojrzałem jej w oczy. Te oczy... Piękne, zielone oczy. Postanowiłem zrobić pierwszy krok. Nie zastanawiałem się czy jest za wcześnie. Przybliżyłem się do niej teraz byliśmy parę centymetrów od Siebie. Jej zapach sparaliżował moje ciało, tak samo jak dotyk. 

_________________________________________________________________
Oczami Zoe

Wiedziałam co chce zrobić. Nie wiedziałam dlaczego ale teraz nie czułam już zdenerwowania. Poczułam jak jego dłoń wędruje na moje plecy, następnie chwytając mnie lekko za kark. Czułam jego oddech tuż przy mojej skórze. Nagle jego usta dotknęły moich. Nie miałam nic przeciwko. Nie czułam bólu, nie wracałam wspomnieniami do tego co się stało. 

1 komentarz: