wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 1

Wysoki szatyn o niebieskich oczach- każdy mógłby powiedzieć że jest ideałem. Tak jednak nie było. Nienawidziłam go, sama nie wiem dlaczego. Nie wzruszało mnie to co o mnie myślał, a myślał pewnie niebyt dobrze po tym jak go traktowałam. Zanim powiedzie "o co chodzi? dlaczego?"- posłuchajcie co mam do powiedzenia. Zacznę może od przedstawienia się. Jestem Zoe. Zoe Styles. Niziutka blondynka z głową w chmurach, szukająca celu w życiu. Mam dwie wspaniałe przyjaciółki (Julie i Jane), nigdy nie miałam chłopaka. Mieszkam na Wall Street razem z rodzicami. Mam psa, którego zawsze chciałam mieć, kocham zwierzęta. Moją pasją jest fotografia, uwielbiam też rysować i śpiewać. Dużo biegam. Mogę powiedzieć, że jest to moim urywnikiem w ciągu dnia. Przerwa od nauki, od szkoły od tych ponurych twarzy które muszę oglądać. Właśnie... nie powiedziałam jednego. Za szybko ufam ludziom. Jestem zdania, że kredyt zaufania można powierzyć ludziom tylko raz. Ludzie się nie zmieniają. Szczególnie Ci których znam. Ze szkoły znam każdego na wylot, wiem jacy są ludzie, wiele razy się na nich przejechałam. Szukam osoby który oderwie mnie od codziennej montoni, ale patrząc na ludzi którzy są wokół mnie, nic takiego się nie wydarzy. Co by tu jeszcze napisać? Hmm... może przejdę do konkretów. O kim mówiłam na początku? Chłopak podobający się każdej napalonej nastolatce, najprzystojniejszy w całej szkole, to fakt- ale według mnie nie zasługiwał na żadną dziewczynę na tej planecie. Dlaczego tak uważam? Moja... przyjaciółka. Tak właściwie, mogę powiedzieć. Ona nie żyje. Nie żyje dokładnie 11 miesięcy i 14 dni. Zginęła w wypadku. Chodziła z nim. Nie uważam, że źle ją traktował, ale to przez niego cierpiała, martwiła się o niego. Nie był typem faceta idealnego, miał wiele wad a jedną z nich była ta, że lubił wypić. Lubiał, i to często. Zuzanna- tak miała na imię. Długowłosa piękność o figurze o której każda z nas mogła tylko pomarzyć. Mówiła że jest ideałem, że się zmienił. Tamtego wieczoru przesadził. Schlał się, i ją uderzył, nie zapanował nad Sobą. Zu (tak ją nazywałam) była w szoku. Wsiadła do auta, i jedyne co zdążyła zrobić, to napisać sms`a z przeprosinami. Nie wiem za co, i nie wiem po co. 'Zoe, przepraszam za wszystko złe co wyrządziłam w twoim życiu, i dziękuje że zawsze przy mnie byłaś'. Zaraz po tym spanikowałam, dokładnie wiedziałam że tamtego wieczoru mają iść do klubu potańczyć. Nie zobaczyłyśmy się już. Ostatni raz widziałam ją ubraną w piękną suknie i ze zjawiskową fryzurą- taką ją zapamiętam.Wiecznie uśmiechniętą, cieszącą się życiem. Nie chce jej inaczej pamiętać, nie chce wyobrażać Sobie Zu popłakanej, nie wiedzącej co ma ze Sobą zrobić. Już nigdy się do niego nie odezwę, zawsze będę darzyła go taką nienawiścią jaką darze do teraz. Od 11 miesięcy muszę żyć z raną w sercu bez najbliższej mi osoby. Codziennie wstaje z nadzieją że może się zobaczymy, że jak co rano będzie czekać na mnie przed drzwiami i pobiegniemy na autobus. Tym razem pobiegnąć możemy tylko na cmentarz, i to nie my, tylko ja sama. Chodzę tam codziennie. Każdego dnia, ze łzami w oczach. Mam już dość, mam dość tej monotonii. 'Na zawsze razem'- takie było nasze motto. Zamierzam dotrzymać słowa, nigdy jej nie opuszczę, zawsze będę przy niej, nie ciałem, ale duszą, wiem że ona przy mnie też.

***

Pierwszy dzień szkoły, nie wiem jak wytrzymam, patrząc na te wszystkie twarze. Koniec wakacji zawsze był dla mnie udręką, ale nigdy aż tak. Tęsknie za Zu, cholernie za nią tęsknie. 
-Zoe, śniadanie!- ktoś zawołał z kuchni stawiając mnie na proste nogi. 
Umyłam się, wrzuciłam na Siebie przygotowane wcześniej ciuchy i zeszłam na dół. Śniadanie było już nałożone, wszyscy siedzieli przy stole.
-Cześć mamo, cześć tato-powiedziałam
Od tamtego momentu rzadko byłam wesoła, rzadko się uśmiechałam. Zjadłam śniadanie, pożegnałam się z rodzicami i poszłam w stronę drzwi wyjściowych. Marzeniami byłam w przeszłości, zazwyczaj Zu rzucała mi się na ramiona a ja odwzajemniałam uścisk i szłyśmy w stronę autobusu. Teraz robiłam to sama, wszystko sama. Co prawda była Julia i Jane, ale nikt nigdy nie zastąpi Zu. Była wyjątkowa i niepowtarzalna. 
Założyłam słuchawki, weszłam do autobusu w którym była masa ludzi z mojej szkoły, nawet On. Popatrzałam na niego, ale od razu odwróciłam wzrok w drugą stronę. Myślę, że nie żałował tego co się stało, nie miał uczuć, nie tęsknił za Zu. Nie powiedziałam nawet jak się nazywa. Szczerze? wolałabym nie wymieniać tego imienia, ale myślę że bez tego się nie obędzie. Miał na imię Harry. To słowo wprawiało mnie w dreszcze na całym ciele, wracały wspomnienia. Pamiętam jak potrafiła cały czas o nim gadać, pamiętam jak bardzo go kochała...

***

Byliśmy już przed szkołą, kiedy wszyscy wysiedli a ja odpłynęłam w świat marzeń, mój świat. Kiedy już ocknęłam się, wysiadłam a tuż przed szkołą czekały na mnie dziewczyny. Tylko one potrafiły poprawić mi humor. Weszłyśmy do szkoły, znowu to samo co 2 miesiące temu. Wszyscy zadowoleni, tylko nie ja. Zerkając do góry, zobaczyłam tablicę ogłoszeń z napiskiem 'Drużyna koszykarzy'. Widniało tam jego zdjęcie, nie wiem dlaczego, ale aż zacisnęłam zęby z gniewu. Nie powinien tam wisieć. Nie powinien tu być, nie powinien być szczęśliwy. Powinien zginąć za nią. Chciałabym, żeby to on przeżywał to co ona wtedy...
Każdy uczeń miał szafkę na przechowywanie swoich rzeczy, moja dotychczas była dzielona z Zu, ale teraz już nie wiem, czy będę miała ją sama, czy może kogoś mi przydzielą. Wyjęłam niepotrzebne książki i poszłam w stronę klasy, pierwsza była matma. Nie wiem dlaczego ale uwielbiałam tą panią, miała w Sobie taki promyczek który potrafił sprawić żeby na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Siedziałam sama. Mimo tego, że minęło już 11 miesięcy dalej czułam się sama, nawet w szkole, tak jakbym przyszła tu po raz pierwszy kiedy Zu nie było. Ciekawe kto zajmie jej miejsce. Miał dojść ktoś nowy, widziałam że pod klasą stała jakaś nieznana mi osoba, ale nie wiedziałam kto to. Lekcja szybko minęła, mogę powiedzieć że się nie nudziłam. Miałam wrażenie że Harry cały czas patrzy w moją stronę. Nienawidziłam jak się tak zachowywał, myślałam że zrozumiał, że nie wybaczę mu za nic w świecie. Następną lekcją była wychowawcza, mieliśmy dowiedzieć się co i jak w sprawie nowego ucznia, i omówić parę rzeczy jak to na początku roku szkolnego. 
-Może zacznijmy od tego- ktoś wszedł do klasy i przerwał szmer który unosił się po całej klasie- że się przywitamy po tak długiej nieobecności. Nie muszę się wam przedstawiać, chyba wszyscy dobrze mnie znacie- stanęła na środku klasy i zawołała do Siebie jakiegoś chłopaka siedzącego w drugiej ławce tuż za klasowymi kujonami.- To jest Jack. Mam nadzieje że miło go przywitacie, jest tutaj nowy. Hmm, już nawet wiem gdzie usiądziesz. Harry, zajmiesz miejsce- wstrzymała się na chwilę i ściszyła głos- Zuzanny. 
Nie mogłam w to uwierzyć. Nie będę koło niego siedzieć. Nie ma takiej opcji, nie zamierzam zastępować mojej najlepszej przyjaciółki kimś takim, wszyscy, tylko nie on. 
-A ty Jack usiądź koło Billa. 
Od razu posmutniałam, szatyn usiadł koło mnie bez słowa. 
Na przerwie podeszłam do pani Laury, była bardzo miła więc ją lubiłam.
-Mam pytanie
-Słucham- uśmiechnęła się 
-Widzi pani, do tych czas dzieliłam szafkę z Zu, nie wiem czy teraz mam szafkę sama, czy może ktoś zajmie jej miejsce? 
Mogłam nawet nie pytać, może by zapomniała. Zawołała Harrego, tego się obawiałam. 
-Harry, podejdź tu na chwilkę. Widzisz, mam prośbę, mógłbyś oddać Swoją szafkę Jackowi, a ty zajmiesz miejsce Zu? 
-Jasne- od razu na mojej twarzy było widać zdenerwowanie, nie wiedziałam jak opanować złość. Cały dzień nie odzywaliśmy się do Siebie, nie miałam ochoty nawet na niego patrzeć. Perfidnie zajął jej miejsce. Nie wiem, jak można być takim dupkiem, nie miał żadnych sprzeciwień. 
Na jednej z lekcji nawet nie słuchałam co mówi profesor, co do mnie nie pasowało. Można było powiedzieć, że byłam obecna ciałem, a dusza była gdzieś indziej. Znowu wspominałam, robiłam to cały czas. Co się ze mną dzieje? Nigdy taka nie byłam, to wszystko przez to co się stało. W klasie była duchota, jak to w lato. Nagle zawróciło mi się w głowie, i poczułam tylko jak ktoś mnie złapał. 


2 komentarze: