sobota, 29 marca 2014

Rozdział 10

Otwarłam oczy i nie wiedziałam gdzie jestem. Byłam w jakimś pomieszczeniu, jakby szpitalu. Czułam że ktoś mocno trzyma mnie za rękę. Leżałam na łóżku, pokój był pusty, tylko obok stała jakaś szafka. Nie myliłam się, jestem w szpitalu, podpięta do respiratora. Podniosłam się na dwóch rękach, i spojżałam na Harrego. Siedział na łóżku, a raczej już można powiedzieć leżał mocno trzymając moją rękę. Nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu, mimo zaistaniałej sytuacji. Pogładziłam swoją ręką jego włosy, śpiąc wyglądał tak słodko, bezbronny mały chłopczyk. Już nawet zapomniałam o tym co się stało, wtedy nie chciałam pamiętać. Nagle chłopak podniósł się a na jego twarzy wymalowało się zdziwienie. Był cały blady, miał podkrążone oczy, widziałam że nie spał dosyć długo. Jego kości policzkowe wystawały bardziej niż ostatnim razem kiedy go widziałam, strasznie schudł.
-Zoe? Jak się czujesz.- przerwał nagle moje przemyślenia. Nie czułam się zbyt dobrze, czułam duży ból w lewej nodze sama nie wiem dlaczego, ale nie obchodziło mnie to. Teraz przejmowałam się tym jak on wygląda, dlaczego wygląda jak wrak człowieka.
-Ja dobrze, lepiej powiedz co u Ciebie. Jesz coś wogóle? strasznie wyglądasz. –powiedziałam skanując go wzrokiem kolejny raz.
-Nie martw się o mnie. –przerwał nagle i widziałam jak lekki uśmiech wdziera się na jego twarz.- to ty tutaj leżysz a ja Cię tylko odwiedzam.
-Oj Harry.- uśmiechnęłam się do niego kolejny raz.
-Nawet nie wiesz jak się ciesze że wkońcu mogę z Tobą porozmawiać.- W końcu? To ile ja tu już lerzę?
-Harry, ile ja tutaj jestem?
-Dzisiaj mija drugi tydzień.- Co? Dwa tygodnie? Moim ostatnim wspomnieniem jest tamto popołudnie, kiedy zostałam porwana po raz kolejny.- Zoe, wiem że to nieodpowiedni moment ale chyba powinniśmy pogadać.- widziałam zdenerwowanie malujące się na jego twarzy, z jego oczu dało się wyczytać wszystko. -Jeśli tylko czujesz się na siłach.- dodał po chwili. Nienawidziłam takich rozmów. Kiwnęłam lekko głową. Wiedziłam że chodzi mu o ten wieczór kiedy się pokłuciliśmy.
-Ja…-przerwał na chwilę jakby trochę zmieszany.– Ja przepraszam. Za wszystko, czym sprawiłem Ci jaki kolwiek ból. Za to że wtedy zobaczyłaś mnie z tą dziewczyną, to nie było tak jak myślisz.
-Harry, wiem jak było. Julie wszystko mi opowiedziała, widziała się z Joshem. Nie przepraszaj, jeśli nie masz za co.- powiedziałam cały czas skanując jego twarz po czym uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie. Cały czas siedział z grobową miną. Dopiero teraz zauważyłam jak dużo łez musiał wylać, skóra pod jego oczami była dosłownie fioletowa, nieprzespane noce dawały mu się weznaki.
-Dlaczego te rany? –zapynał naglę wkazując na moją pociętą rękę. Modliłam się żeby tego nie zauważył.
-Nie przejmuj się tym.
-To przezemnie. –po tych słowach znowu zauważyłam jak po jego twarzy spływa rzeczka łez. Nienawidziłam jak płakał. –powinienem przy Tobie być, a mnie nie było.
-Proszę, tylko nie płacz. Widzę że jesteś wykończony.
-Obiecaj mi że więcej tego nie zrobisz.- w tamtej chwili dziękowałam bogu że odpuścił.
-Obiecuję.– spojrzałam na niego po czym nie wytrzymałam i musiałam go przytulić. Tak bardzo brakowało mi jego uścisku.- nie odejdziesz? –zapytałam sama nie wiem dlaczego. Poczułam jak odsuwa się powoli nadal trzymając mnie w talii.
-Jesteś dla mnie wszystkim, wszystkim rozumiesz? To dzięki Tobie czuje, że żyje, dzięki Tobie wstaje każdego dnia i uśmiecham się sam do Siebie, bo wiem, że mam, po co. Nie mam nikogo oprócz Ciebie, jesteś moim skarbem, którego muszę chronić. Oddałbym za Ciebie życie, jeśli tylko powiedziałabyś, że jest taka konieczność, rozumiesz? Za Tobą pójdę wszędzie gdzie tylko mnie poprowadzisz, bo ufam Ci jak nikomu innemu. Ufam Ci najbardziej na świecie, mimo wszystko. Mimo tego, co nas spotkało, mimo tego, co nas jeszcze spotka. Oddałem Ci połowę mojego serca, masz mnie na wyłączność, chce czuć, że to wiesz, że wiesz, że możesz na mnie liczyć zawsze, o każdej porze dnia i nocy. Jeżeli powiesz, że chcesz żebym odszedł, odejdę, ale musisz wiedzieć, że jestem tutaj żeby Cię chronić, i mimo wszystko będę to robił. Chce żebyś była szczęśliwa, i jeśli będziesz beze mnie ja na to pozwolę.- nie wiedziałam co powiedzieć. Jego słowa chwyciły mnie za serce, wiedziałam że mówił to prosto z serca. Był pierwszą osobą która mówiła do mnie takie rzeczy.
-Harry, ja… nie wiem co powiedzieć. Jeśli mam być szczęśliwa będę tylko z Tobą. To nie są słowa żucone na wiatr, nie było Cię przy mnie zaledwie dzień, a ja czułam się jakbym straciła cały świat. Łączy nas uczucie które nie przeminie z dnia na dzień, rozumiesz? Nie chce żebyś odchodził, nigdy, przenigdy.- tym razem ja zaczęłam płakać. Mam pewność że to co powiedział nie jest tylko słowami żuconymi na wiatr, on taki nie jest. Nie jest dupkiem który wystawi mnie dla pierwszej lepszej. Cieszyłam się, że go mam przy Sobie, w końcu.
-Nie płacz skarbie. –poczułam jak jego dłoń ociera moje spływające łzy. Znowu powrócił ten opiekuńczy Harry którego tak bardzo mi brakowało.
-Płaczę ze szczęścia.- uśmiechnęłam się lekko –ciesze się że znowu wszystko się układa.
-Wydaję mi się że powinnaś się położyć, jest środek nocy.
-Środek nocy? –krzyknęłam lekko zdziwiona, nie wiedziałam nawet która jest godzina.
-Dokładnie druga nad ranem maleńka. –po raz pierwszy od długiego czasu widziałam uśmiech na jego twarzy.
-Ty też powinieneś iść spać, nie wyglądasz za dobrze.– i znowu posmutniał. Jezu Zoe, co ty robisz!- koło mnie.- dodałam po chwili a on popatrzył na mnie po czym jego śmiech rozniósł się po całym pomieszczeniu.
-Z przyjemnością. –zaraz po tym słowach wskoczyłam pod kołdrę, a Harry zaraz był obok mnie. Światło dawała nam tylko lampka stojąca niedaleko.- wygodnie?- zapytał znowu się uśmiechając.
-Bardzo. –odpowiedziałam zadowolona. Nie odczuwałam już nawet bólu ani przemęczenia po tym co się stało. Wszystko przemijało, przeradzało się w szczęście kiedy on był obok mnie.
-Myślisz że długo będę musiała tutaj siedzieć?-przerwałam ciszę.
-Myślę, że jeżeli będzie trzeba to tak.-odpowiedział po czym zauważyłam jak na jego twarz wkrada się mały uśmieszek.
-Oj Harry, wiesz o co mi chodzi!-powiedziałam kładąc się wygodnie na jego torsie.
-Wiem, wiem.-uśmiechnął się lekko po czym popatrzył na mnie z góry.-Nie zaprzątaj Sobie tym głowy.
-Co robiłeś jak mnie nie było?-zmieniłam nagle temat. Widziałam jak posmutniał.
-W sumie to wszystko a zarazem nic. Siedziałem, myślałem gdzie jesteś, czy nic Ci nie jest. Nie miałem na nic ochoty, to mogę przynać. Ale tego dnia, kiedy…- przerwał na chwilę wpatrując się w ścianę- kiedy Julie zadzwoniła do mnie że jesteś w szpitalu chciałem zniknąć. Nie dopilnowałem Cię.- nagle popatrzył na mnie i na jego twarz wnikł mały, smutny uśmieszek.- ale już jesteś obok, więc nie mam się o co martwić.- dodał po chwili.
-Nie rozmawiajmy już o tym.
-Dobry pomysł.-odpowiedział po czym poczułam jego zimne wargi tuż przy moim czole- Proszę Cię idź spać.
-Nie mam ochoty spać.
-A na co masz ochotę o tej godzinie?- widziałam jak lekki uśmieszek wkrada się na jego usta.
-Sama nie wiem.-po tych słowach nastała cisza, na niedługo. Usłyszałam jak z ust Harrego wydobywają się słowa jakiejś piosenki. klik

'Am i asleep am I awake or somewhere in between
I can't believe that you are here and lying next to me
Or did I dream that we were perfectly entwined
Like branches on a tree, or twigs caungt on a vine...
Truly, madly, deeply I am
Foolishly, completely falling
And somehow you kicked all my walls in
So baby say you`ll always keep me
Truly, madly, crazy, deeply in love with you
In love whit you'


Jeszcze nigdy nie słyszałam jak śpiewa, ale muszę powiedzieć że miał talent. Był wspaniały, ale skrywał to głęboko w Sobie, i wiedziałam że nie otwiera się tak przed każdym.
-Podobało się?- jego głos nagle przerwał moje przemyślenia.
-Nie wiesz nawet jak bardzo. Harry, masz talent.-odpowiedziałam bardzo podekscytowana, w tamtej chwili byłam taka szczęśliwa.
-Słyszałem to już. Nie chce śpiewać, to nie moja bajka.
-Dla mnie możesz śpiewać.-odpowiedziałam po czym opadłam na jego tors. Znowu usłyszałam jak z jego ust wypływa ten melodyjny głos.

***
-A kogo my tu mamy?- usłyszałam głos jakiegoś chłopaka. Otworzyłam oczy, po czym zobaczyłam wysokiego bruneta. To Josh! Jak się ciesze że go widzę. Niestety nie mogłam się ruszyć, byłam mocno spleciona rękami Harego, tak jakby chciał żebym nie uciekła. Nadal leżałam w łóżku, czułam się jeszcze trochę obolała. Nagle ktoś otworzył drzwi. Do pomieszczenia weszła Julie.
-Zoe! –krzyknęła po czym podbiegła do mnie i przytuliła.-nie zdajesz Sobie sprawy jak strasznie się ciesze że się obudziłaś.- powiedziała po czym wyraźnie posmutniała. Uścisk Harrego poluźnił się, chyba się obudził. Tak słodko wyglądał jak spał, zresztą jak zawsze.
-No zakochańce, myśle że powinniście już wstać. –powiedziała Julia a na mojej twarzy wymalował się wielki uśmiech. Wszyscy byli tacy szczęśliwi.
-Jak się spało? –powiedział lekko zaspanym głosem Harry.
-Mogę tak codziennie. –powiedziałam cicho ledwo niesłyszalnie.
-No nie słodcie tak już. Harry wyłaź z tego łóżka, Zoe powinna odpoczywać. –usłyszałam głos Josha, na jego twarzy malowało się rozbawienie.
-Może zostać. –odpowiedziałam i spojrzałam na Harrego.
-Myśle, że chcesz zostać sam na sam z Julie.
-Dobry pomysł. –powiedziała przyjaciółka, po czym usiadła na skraju łóżka.
-No, to my was zostawiamy. –po tych słowach Harry wstał, wziął swoje buty i wraz z Joshem skierował się w stronę drzwi.
-Jak się czujesz? –jeju, wszyscy o to pytają.
-Dobrze, chociaż trochę boli mnie noga. Opowiedz lepiej co tam u Ciebie.
-Chyba nie mam co opowiadać. Twoi rodzice zaraz to będą.
-Ciesze się. –odpowiedziałam szczerze, po czym jeszcze raz ją przytuliłam. –Julie, mam pytanie…
-Zamieniam się w słuch.
-Co się stało tamtego dnia, czemu ja tutaj jestem?- w sumie to wiele się domyślałam, dokładnie zapamiętałam że ktoś mnie porwał, ale nie wiedziałam co dalej.
-Jak się domyślasz, to Piter. Masz rozciętą nogę, pewnie dlatego tak boli.- Nagle ktoś przerwał naszą rozmowę, ktoś wszedł do pomieszczenia. To lekarz, widziałam go pierwszy raz odkąt tu byłam. Miał koło czterdziestu lat, na jego twarzy malował się lekko siwy zarost. Mimo tego, że wyglądał na naprawdę wychudzonego jego twarz promieniała jakimś wewnętrznym ciepłem.
-Powiem szczerze, że nie wierze w to co widzę.- powiedział z lekkim sarkazmem, a na jego twarzy malowało się zdziwienie, ale i tak był uśmiechnięty.
-Nie rozumiem. –odpowiedziałam uśmiechając się.
-Panno Zoe, zdaje Sobie pani sprawę z tego, że miała pani bardzo małe szanse na przeżycie?- co? Bardzo. Małe. Szanse. Na. Przeżycie? Nie wierzyłam w to co słyszę. Od razu posmutniałam, dlaczego nikt mi o tym nie powiedział? Leżałam tu tylko dwa tygodnie, a to tylko przecięta noga.- Proszę się tym nie zamartwiać. Jestem naprawdę bardzo zdziwiony, chyba da się to zauważyć. Odpowiadając na dalsze pytania, będzie pani musiała poleżeć tutaj jeszcze przynajmniej tydzień.- Mogłam siedzieć tutaj nawet miesiąc, byle by tylko nie musieć przeżywać cały czas tego samego.

***

Spędzałam tak tutaj dzień w dzień. Codziennie w moim pokoju znajdował się standardowo Harry, często przychodziła też Julie i Josh oraz moi rodzice. Chciałam już wyjść, naprawdę to wszystko było takie trudne, do tego okazało się że przez jakiś czas mogę odpuścić Sobie bieganie. Wszyscy ciągle się o mnie martwili, i mogę powiedzieć że było to już lekko nudne, ale musiałam to znosić. Ciesze się że wszystko zmierza w dobrym kierunku.

4 komentarze:

  1. OMG !!!
    Zajebi*ty rozdział!!!
    Czekam na nexta !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć kocie, zostałaś nominowana przeze mnie do LBA :)
    http://one-life-one-chance-onedirection.blogspot.com/
    ps. zapraszam na nowy rodział
    ps.ps. a twój blog jest loffciam ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebiście piszesz <3

    http://shadow-dark-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń