wtorek, 18 marca 2014

Rozdział 8

Ostatnio zaczęłam zastanawiać się nad sensem tego co się dzieje.To wszystko tak szybko leci, nie minęły nawet 3 tygodnie a ja już mieszkam z Harrym i dogadujemy się jak najlepsi przyjaciele. Przecież jeszcze niedawno nienawidziłam go z całego serca, a teraz jesteśmy tak blisko. No cóż, widocznie tak musiało być. Mam tylko nadzieje że Zu nie ma nic przeciwko i cieszy się z naszego szczęścia. Zastanawiam się też nad czym innym. O co chodziło z tym porwaniem? Czemu nic nie wiem? Co jeśli taka sytuacja będzie miała miejsce po raz kolejny, ale tym razem nie będzie przy mnie Harrego? Co jeśli tym razem to mi stanie się jakaś krzywda albo co gorzej... Harremu? Chłopak raczej unika tych tematów, ale ja nie mogę tak tego unikać, za dużo czasu minęło od tamtego wypadku i nie możemy cały czas patrzeć w tył. Mimo wszystko muszę spróbować z nim o tym pogadać, nie mam innego wyjścia. Po prostu chcę oddzielić przeszłość grubą kreską. Harry jest wspaniałą osobą a ja dostrzegłam to dopiero teraz. Mogę szczerze powiedzieć, że dopiero teraz od tych 12 miesięcy jestem naprawdę szczęśliwa. Ciekawe co z moimi starymi znajomymi. W sumie to wypadało by się spotkać, od 3 tygodni nie daje znaku życia. Nadopiekuńczość Harrego dawała mi się we znaki, mogę szczerze powiedzieć że przez ten czas miałam prawie czasu dla Siebie. Wcześniej mogłam posiedzieć sama z nadmiarem zbędnych myśli, pójść pobiegać, poczytać książki. Właśnie... pobiegać! Niezły pomysł. Dobra, koniec tego rozmyślania. Wstałam z łóżka kierując się w stronę szafki z ciuchami. Wyciągnęłam spodenki, bokserkę i bluzę do biegania. Zaraz po tym byłam już gotowa do wyjścia z domu. Harry poszedł spotkać się z Joshem, więc miałam trochę czasu dla Siebie. Zeszłam na dół, ubrałam buty i ruszyłam w stronę drzwi. Nagle usłyszałam że jakieś auto przyjeżdża na parcele. Harry. No to już jakbym spędziła trochę czasu sama, pewnie nie pozwoli mi nigdzie iść. Jego nadopiekuńczość była bardzo denerwująca. Wyszłam z domu i widziałam jak brunet już kierował się powolnymi krokami w moją stronę. 
-Gdzie to się pani wybiera?
-Pomyślałam że pójdę pobiegać.-od razu zauważyłam rozbawienie na jego twarzy.
-A już myślałam że chcesz uciec. Iść z Tobą?-zaraz po tych słowach stał już obok mnie i poczułam tylko jak jego ciepłe usta dotykają mojego czoła. Zamierzałam iść sama, ale i tak nie odpuści, a nie mam ochoty się z nim droczyć.
-Niezły pomysł.-powiedziałam po czym na mojej twarzy dało zauważyć się wielki uśmiech. 
-Poczekaj chwilkę.
Rzeczywiście nie musiałam długo czekać, brunet wrócił za parę minut. Ubrał spodnie dresowe i bluzę. Mogę szczerze przyznać że nawet tak wyglądał bardzo przystojnie. 



***

Pogoda bardzo dopisywała, i pomimo niewielkiego zachmurzenia nadal było bardzo słonecznie. Biegliśmy leśną ścieżką, dało się słyszeć tylko szelest liści. Niedaleko stąd płynęła rzeczka,co nadawało temu miejscu uroku. 
-Kto pierwszy przy tamtym drzewie?-moje rozmyślenia przerwał głos Harrego. 
-Kto pierwszy!-biegliśmy łeb w łeb. Biegłam jak najszybciej mogłam, czułam moje palące mięśnie. Nawet już nie patrzyłam kto był pierwszy, nie miałam siły.
-Dobra jesteś-usłyszałam głos Harrego pomiędzy jego ciężkimi oddechami.
-Wiem-po tych słowach oboje zaczęliśmy się śmiać. Skierowałam się w stronę ławki niedaleko miejsca w którym staliśmy przez dłuższą chwilę. Nie musiałam czekać długo, Harry zaraz usiadł obok mnie. 
-Pięknie tu.-usłyszałam głos bruneta, i szczerze powiem że nie mogłam zaprzeczyć. Przed nami płynęła rzeczka, a w okół kwitły kwiatki i rosły drzewa. Cała ławka na której siedzieliśmy była popisana.'Zoe i Zuzanna'-stare dobre czasy... Przychodziłyśmy tutaj zawsze razem. W sumie cieszyłam się że nie poszłam sama tylko z nim, przynajmniej miałam z kim porozmawiać.-Masz jakieś plany na wieczór?
-Wiesz że nie.-odpowiedziałam po czym cicho zaczęłam się śmiać. Dobrze wiedział że i tak nie pozwoliłby mi nigdzie iść. 
-Pójdziesz ze mną dzisiaj do klubu?
-Muszę to przemyśleć.-uwielbiałam się z nim droczyć.
-Zoe, no proszę.
-Wiesz że pójdę głuptasie.-po tych słowach podniosłam rękę i zaczęłam gładzić nią po jego włosach.
-Zawsze przychodziłam tu z Zu.-powiedziałam przerywając chwilę ciszy.
-I pomyśleć że minął już rok. Pamiętam jak zawsze się z nią potrafiłem droczyć gdzie pójdziemy danego wieczoru.-i znowu posmutniał, znowu prze zemnie, co ja robię.
-Proszę nie smuć się. Harry zapomnijmy już o tym.
-Ciesze się że pomiędzy nami się ułożyło.-siedzieliśmy i rozmawialiśmy, jak za starych dobrych czasów, kompletnie straciłam poczucie czasu.
-Nie tylko ty. 
-Zoe, wiesz że jesteś dla mnie strasznie ważna i nie pozwolę Cię skrzywdzić. Zdaje Sobie sprawę z Tego że często myślisz o tym co się wtedy stało, dlaczego to porwanie. Ale obiecuje Ci, że jeżeli tylko będziesz mi ufać już więcej nic takiego się nie powtórzy. Poczułem coś do Ciebie... mam po prostu nadzieje że mi zaufasz, i tyle.-Harry co ty ze mną robisz. Strasznie mi na Tobie zależy ale za razem nie jestem pewna mojego uczucia.
-Ufam Ci.-po tych słowach wtuliłam się w jego tors. Słyszałam bicie jego serca, nie odzywaliśmy się, tutaj nie trzeba było już używać słów. Co mu miałam powiedzieć? Że nie jestem pewna tego czy go kocham? Że sama nie wiem co mam odpowiedzieć?Siedzieliśmy tak w bez ruchu, nagle poczułam zimne krople wody na skórze. 
-Wydaje mi się czy zaczyna kropić?
-Nie wydaję Ci się.-po tych słowach Harry chwycił mnie w talii i teraz niósł mnie już jak do ślubu, w sumie to nie niósł, tylko biegł w stronę domu. Byliśmy cali mokrzy, ale w brew pozorom było to bardzo romantyczne. 


***
-Zoe, chcesz herbatę?-usłyszałam jak Harry wołał z dołu. Byłam cała mokra, nie mówiąc o nim, więc poszłam się przebrać, a on został na dolę.
-Z przyjemnością.-powiedziałam schodząc już po schodach na dół.
-Nawet cała mokra wyglądasz pięknie.-odpowiedział Harry z wielkim uśmiechem na twarzy stojąc przy blacie kuchennym.
-Nie słódź już tak przystojniaku, tylko zajmij się tą herbatą. Na którą mam być gotowa?
-Wychodzimy o 18, więc masz sporo czasu. 
-2 godziny to sporo czasu Harry? Muszę się przygotować.

***
Byłam już gotowa, zdecydowałam się ubrać jak zawsze w czarne rurki, bokserkę i koszulę. Nie wiem czemu ale tak po prostu  było mi najwygodniej. Wyszłam z łazienki ostatni raz poprawiając włosy, a na brzegu łóżka siedział Harry przewracając w rękach iphona. 
-W samą porę!
-No nie marudź już, chodźmy lepiej.-odpowiedziałam po czym kiwnęłam głową w stronę drzwi. Zeszliśmy na dół, ubrałam buty i kurtkę po czym skierowaliśmy się w stronę auta. Harry jak prawdziwy dżentelmen otworzył mi drzwi od strony pasażera po czym sam wsiadł do auta. 
-Nie mówiłem Ci chyba, ale ślicznie wyglądasz.-i znowu słodzi...
-Ty też niczego Sobie.-niczego Sobie? dopiero teraz zwróciłam uwagę na to jak męsko i przystojnie wygląda. Uśmiechnęłam się sama do Siebie po czym moim punktem widokowym stało się okno, znowu zanurzyłam się w krainie własnych myśli.

***
Opar alkoholu unosił się po całym pomieszczeniu, nienawidziłam takiego zapachu ale mimo wszystko lubiłam się czasem zabawić. Czułam jak ręka Harrego ciągnie mnie w jakąś stronę pomiędzy tłumami ludzi. Wszyscy wyglądali tak nieznajomo, byłam tutaj pierwszy raz. Nagle usłyszałam jak jakiś chłopak woła Harrego i od razu skierowaliśmy się w tamtą stonę.
-To jest Zu.-Harry przedstawił mnie chłopakowi. Sama nie wiem kto to był.
-Liam, miło poznać.-przystojny był, to muszę przyznać. 
-Dobra stary trzymaj się, spotkamy się jeszcze potem, my lecimy.-no i znowu pociągnął mnie w jakąś stronę. Wyszliśmy z tłumu ludzi, Harry wskazał ręką na stolik przy którym były wolne miejsca, akurat dla nas. Czerwone, skórzane siedzenia podkreślały tylko cel tego miejsca. 
-Siadaj, pójdę coś zamówić.-usłyszałam głos bruneta który zaraz po tym puścił moją rękę i skierował się w inną stronę. To nie była moja atmosfera, czułam się tu nieswojo. Wszyscy tańczyli, tylko ja siedziałam. Nie znałam tu nikogo oprócz Harrego i tajemniczego chłopaka. Nie musiałam długo czekać na Harrego, widziałam jak kierował się w moją stronę z dwoma drinkami.
-Nie musiałeś.-opowiedziałam dosyć nieśmiało patrząc w jego piękne niebieskie oczy.
-Zoe nie marudź, trzymaj.-podał mi drinka i usiadł obok mnie. Poczułam jego zapach i bijące od niego ciepło, teraz już wiedziałam że mogę być bezpieczna. Upiłam łyk napoju, czułam jak alkohol rozlewa się po moim ciele.-zatańczymy?-usłyszałam głos Harrego po czym kiwnęłam lekko głową i skierowaliśmy się w stronę parkietu. Leciała akurat wolna piosenka. Chłopak chwycił mnie w tali, a moje ręce powędrowały na jego ramiona. Czułam spojrzenia innych osób na naszych osobach, ale jakoś się tym nie przejmowałam. Poczułam jak ręka Harrego zjeżdża coraz niżej.-Ręka wyżej.-wyszeptałam mu do ucha, zaraz po tym poczułam jak jego klatka piersiowa drgała, jego to po prostu śmieszy.-jak Sobie życzysz.-odpowiedział po czym przycisnął mnie jeszcze bliżej Siebie. 


***

Tańczyliśmy tak już prawię godzinę. Mogę szczerze powiedzieć że nie miałam już siły. 
-Harry, usiądę na chwilę.-wykrzyczałam głośno po czym chłopak kiwnął głową i usłyszałam tylko 'iść z Tobą?', ale już nawet nie odpowiedziałam. Szłam w stronę miejsca w którym siedzieliśmy wcześniej. Było mi bardzo gorąco, chyba jak każdemu tutaj. Siedziałam sama pijąc kolejnego już z kolei drinka, kiedy nagle poczułam jak ktoś siada obok mnie. Harry? Nie. To Liam. 
-Co tu tak sama siedzisz piękna?-usłyszałam jego głos po czym jeszcze raz zeskanowałam go wzrokiem od góry do dołu. Stał naprzeciw mnie, i muszę powiedzieć że był na prawdę przystojny. Grzywa uniesiona do góry, mocno zarysowane rysy twarzy. Był bardzo umięśniony. Z tej perspektywy nie mogłam zobaczyć nawet koloru jego oczu, ani żadnych szczegółów. 
-Chciałam odpocząć.
-Oj, chodź tańczyć.-poczułam jak przystojniak pociągnął mnie za rękę. Byłam tu z Harrym, i zamierzałam z nim zostać. Ale teraz już nie miałam sprzeciwu, staliśmy w tłumie spoconych nastolatków, i jedyne co miałam ochotę to z tamtąd iść.-tańcz skarbie.-poczułam jak jego ręka oplata moją talię. Wczułam się w rytm muzyki i tańczyłam nie patrząc na to co dzieje się wokół mnie. Alkohol robił Swoje. Nagle poczułam jak jego ręka zjeżdża niżej na mój pośladek. Szybko ją zdjęłam po czym usłyszałam jego śmiech. To nie było to samo. To nie było to samo co jeszcze niedawno, to nie był Harry. Chciałam z tamtąd iść ale moja siła w porównaniu z jego... Nie mogłam nic zrobić.-puść mnie.-powiedziałam do niego kiedy zaczął się zbliżać.-rozluźni się.-wyszeptał do mojego ucha, poczułam jak jego ręka wplata się w moje włosy. Jego usta dotknęły okolic mojego ucha, nie mogłam wytrzymać, nie mogłam uciec, nie mogłam nic. Czułam, że robię źle, co prawda nie byłam z Harrym, ale ja... ja nie mogłam pozwolić na to żeby to co jest pomiędzy nami się rozsypało. Nagle odciągnęłam jego rękę ode mnie sama nie wiedząc dlaczego. Szybko się odwróciłam, zaczynając biec w inną stronę. Nie patrzyłam na to co dzieje się w okół mnie, na tańczących ludzi, na nic. Chciałam tylko znaleźć Harrego i znowu poczuć jego zapach. Wybiegłam z tłumu ludzi, już wiedziałam gdzie jestem. Klub był wielki, musiałam znaleźć Harrego. Pomyślałam że mogę do niego zadzwonić, ale to nic by nie dało, przecież nie usłyszy. Szłam wzdłuż stolików które stały pod ścianami, niektóre puste, niektóre zajęte przez grupy ludzi albo pojedyncze osoby. Byłam wykończona. Nagle zauważyłam sylwetkę Harrego opierającego się przy ścianie. Nie był sam. On... obściskiwał się z jakąś dziewczyną. Nie wytrzymałam. Stałam jak wryta. Harry? Ten Harry?...mój Harry? Stałam jak wryta i patrzyłam na nich z osłupieniem wymalowanym na twarzy. Łzy lały się strumieniami. Nagle brunet ocknął się i popatrzył na mnie. W końcu mnie zauważył, ale było już za późno. Biegłam w drugą stronę. Nie miałam siły słuchać jego tłumaczeń. Nie miałam siły na nic, nie teraz. Mogłabym wybaczyć wszystko, ale nie to. Kierowałam się prosto do wyjścia. Poczułam wir zimnego powietrza oplatającego całą moją sylwetkę. Nie miałam nic w co mogłabym się ubrać, oprócz koszuli. Trudno, wytrzymam. Czułam jak Harry biegnie zaraz za mną, ale teraz nie pozwolę mu wygrać. Słyszałam tylko jak krzyczał 'Zoe proszę zaczekaj' Nie miałam zamiaru czekać. Łzy nadal lały się strumieniami, nie mogłam się opanować. Zwolniłam. Poczułam jak jego silna ręka oplata mój nadgarstek.
-Zoe proszę Cię, to nie jest tak jak...-nie pozwoliłam mu skończyć.
-Nie tak jak myślę? A jak jest? Tak mnie chronisz? Nadal masz nadzieje że będę Ci bezgranicznie ufać? Nadal myślisz że będziemy wspaniałą parą i wszystko się ułoży? Szukam Cię, nie wiem co mam zrobić a ty tam stoisz i liżesz się z jakąś laską, tak według Ciebie wygląda odbudowywanie zaufania?-krzyczałam tak samo jak wtedy, w bibliotece. Nie patrzyłam już teraz na przechodniów którzy byli wokół nas.-Mogłeś przynajmniej nie robić mi nadziei na lepsze jutro. Mogłeś nie mówić że coś do mnie czujesz.-i znowu zaczęłam biec w drugą stronę. Teraz już nie wiedziałam co czuję. Nie był moją własnością, nawet nie byliśmy razem. Ale obiecał. Obiecał że będzie lepiej, że będziemy Sobie ufać a co najważniejsze-powiedział że jestem dla niego najważniejsza. Te słowa trafiają do mnie i zapisują się w mojej pamięci na bardzo długo. Te słowa były gówno warte? Tak mam to odebrać? Wszystko co dobre od początku ostrzega końcem...

***

Nie wiedziałam gdzie się podziać, biegłam przed Siebie. Nie mogłam wrócić do rodziców, jak, teraz? Cała zapłakana, z podkrążonymi oczami? Musiałam wrócić do Harrego. Wbiegłam do domu i zamknęłam drzwi na wszystkie możliwe sposoby. Biegłam na górę po schodach, nie myśląc o tym co się dzieje. Chciałam uciec przed nim, przed jego spojrzeniem, przed jego dotykiem. To wszystko sprawiało że mimo wszystko potrafiłam się rozpłynąć. Wbiegłam do łazienki, zamknęłam drzwi i powoli się po nich osuwając zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Jak mogłam zakochać się w kimś tak szybko, tak bardzo? Naglę usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. Harry. Jezu, kompletnie zapomniałam, przecież to jego mieszkanie, to logiczne że ma klucze. Słyszałam jak woła głośno moje imię, ale nie zamierzałam się odezwać. Próbowałam się uspokoić, bez skutecznie. Harry sprawdzał każde pomieszczenie po kolei. Nagle usłyszałam jak wbiega na górę.
-Zoe, wiem że tam jesteś, proszę pogadajmy.-nie zamierzałam odpowiedzieć. Stał pod drzwiami, słyszałam jego ciężki oddech.-przepraszam Cię, wiem że jestem dupkiem, wiem że zachowałem się jak palant, i że pewnie nigdy mi tego nie wybaczysz. Ale przynajmniej odezwij się, chce wiedzieć że nic Ci nie jest.-usłyszałam jak jego głos powoli cichnie, dało się usłyszeć też ciche szlochy. Płakał? Nie, nie interesuje mnie to. Jego smutek bardzo szybko zniknął, teraz zamienił się w demona. Zaczął z całej siły walić w drzwi, nie miałam zamiaru zareagować. Nie tym razem.-Zoe proszę.-znowu się uspokoił. Poczułam jak opiera się o drzwi i zsuwa się powoli tak samo jak ja wcześniej. Byliśmy tak blisko Siebie, ale on nawet nie miał pewności czy wszystko ze mną okej.-słysze jak płaczesz, przestań proszę. Zoe.-nie miałam zamiaru przestać. Cierpiałam, cholernie cierpiałam. Ja mu ufałam. 

***

Siedzieliśmy tak koło godziny, miałam wrażenie że już gdzieś poszedł. Nagle wstałam i podeszłam do szafki. Wyciągnęłam żyletkę i zaczęłam robić pojedyncze rany. Każda kolejna dawała jeszcze większy ból. Nie wiem po co to robiłam, może dlatego że sprawiało mi to ulgę. Poddałam się, zostałam sama. 


_________________________________________________________________________
Oczami Harrego

Była już pierwsza w nocy, a ja nadal spacerowałem uliczkami pobliskiego parku w ręku trzymając alkohol i paląc kolejną już paczkę papierosów. Czułem zimno otulające każdą część mojego ciała, ale teraz się tym nie przejmowałem. To nie było tak jak myśli Zoe. Jakaś laska zaczęła mnie obściskiwać, to musiało wyglądać okropnie. Zraniłem ją, mimo wszystko ją zraniłem. Nie wybaczę Sobie tego. Nie wybaczę Sobie tego tak jak ona nie wybaczy tego mi. Usiadłem na jakiejś ławce, kompletnie pijany. O tej godzinie światło dawały jedynie latarnie. Nie wiedziałem co z Sobą zrobić. Napisałem do Josh`a. 'Czekam w parku, ważne.' Wiedziałem że przyjdzie, tylko na niego mogłem liczyć. Na niego, i na Zoe. Ale w tym momencie akurat nie miałem po co do niej dzwonić, pisać. I tak by nie odebrała, doskonale to wiedziałem. Kochałem ją jak nikogo innego do tej pory, kochałem ją za to że po prostu jest, kochałem za nic. Nie musiałem długo czekać, albo mi się tak wydawało albo tak rzeczywiście było. Poczułem jak ktoś siada obok mnie. Nie myliłem się, Josh. 
-Mam nadzieje że to coś naprawdę ważnego, że zwlekam się z łózka o 1 w nocy.-czułem zdenerwowanie w jego głosie.-jesteś pijany stary, co jest?
-Właśnie nic nie jest. Zoe się do mnie nie odzywa, myśli że lizałem się z inną laską. Nie wiem co zrobić, jestem kompletnym debilem. 
-A lizałeś się? 
-Żartujesz Sobie? Nie zrobiłbym jej tego nigdy w życiu. To mogło tak wyglądać, bo jakaś laska się do mnie przyczepiła, ale do niczego nie doszło. Ja ją kocham Josh, jestem tego pewny.-czułem jak słone łzy spływają po moich policzkach.-nie wybaczę Sobie jak coś się jej stanie, rozumiesz? Nie wybaczę Sobie. Czuje się jak kompletny dupek mimo tego że nic nie zrobiłem, ale ona cierpi. Czemu zawsze mnie to spotyka...-mówiłem już coraz ciszej, rozkleiłem się. 
-To czemu to jeszcze siedzisz? Stary, leć za nią puki jeszcze masz czas, chyba nie chcesz skończyć jak tamtym razem.
Jego słowa uderzyły we mnie tak mocno, że teraz nie myślałem o niczym, tylko o tym żeby jak najszybciej znaleźć się w domu.
-Stary dzięki za wszystko.-uścisnąłem go przyjacielsko, po czym wstałem i już chciałem kierować się w stronę domu, kiedy usłyszałem Josha.
-Podwiozę Cię.

1 komentarz: