Otwarłam
oczy i nie wiedziałam gdzie jestem. Byłam w jakimś pomieszczeniu, jakby
szpitalu. Czułam że ktoś mocno trzyma mnie za rękę. Leżałam na łóżku, pokój był
pusty, tylko obok stała jakaś szafka. Nie myliłam się, jestem w szpitalu,
podpięta do respiratora. Podniosłam się na dwóch rękach, i spojżałam na
Harrego. Siedział na łóżku, a raczej już można powiedzieć leżał mocno trzymając
moją rękę. Nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu, mimo zaistaniałej sytuacji.
Pogładziłam swoją ręką jego włosy, śpiąc wyglądał tak słodko, bezbronny mały
chłopczyk. Już nawet zapomniałam o tym co się stało, wtedy nie chciałam
pamiętać. Nagle chłopak podniósł się a na jego twarzy wymalowało się
zdziwienie. Był cały blady, miał podkrążone oczy, widziałam że nie spał dosyć
długo. Jego kości policzkowe wystawały bardziej niż ostatnim razem kiedy go
widziałam, strasznie schudł.
-Zoe?
Jak się czujesz.- przerwał nagle moje przemyślenia. Nie czułam się zbyt dobrze,
czułam duży ból w lewej nodze sama nie wiem dlaczego, ale nie obchodziło mnie
to. Teraz przejmowałam się tym jak on wygląda, dlaczego wygląda jak wrak
człowieka.
-Ja
dobrze, lepiej powiedz co u Ciebie. Jesz coś wogóle? strasznie wyglądasz.
–powiedziałam skanując go wzrokiem kolejny raz.
-Nie
martw się o mnie. –przerwał nagle i widziałam jak lekki uśmiech wdziera się na
jego twarz.- to ty tutaj leżysz a ja Cię tylko odwiedzam.
-Oj
Harry.- uśmiechnęłam się do niego kolejny raz.
-Nawet
nie wiesz jak się ciesze że wkońcu mogę z Tobą porozmawiać.- W końcu? To ile ja
tu już lerzę?
-Harry,
ile ja tutaj jestem?
-Dzisiaj
mija drugi tydzień.- Co? Dwa tygodnie? Moim ostatnim wspomnieniem jest tamto
popołudnie, kiedy zostałam porwana po raz kolejny.- Zoe, wiem że to
nieodpowiedni moment ale chyba powinniśmy pogadać.- widziałam zdenerwowanie
malujące się na jego twarzy, z jego oczu dało się wyczytać wszystko. -Jeśli
tylko czujesz się na siłach.- dodał po chwili. Nienawidziłam takich rozmów.
Kiwnęłam lekko głową. Wiedziłam że chodzi mu o ten wieczór kiedy się
pokłuciliśmy.
-Ja…-przerwał
na chwilę jakby trochę zmieszany.– Ja przepraszam. Za wszystko, czym sprawiłem
Ci jaki kolwiek ból. Za to że wtedy zobaczyłaś mnie z tą dziewczyną, to nie
było tak jak myślisz.
-Harry,
wiem jak było. Julie wszystko mi opowiedziała, widziała się z Joshem. Nie
przepraszaj, jeśli nie masz za co.- powiedziałam cały czas skanując jego twarz
po czym uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie. Cały czas siedział z grobową
miną. Dopiero teraz zauważyłam jak dużo łez musiał wylać, skóra pod jego oczami
była dosłownie fioletowa, nieprzespane noce dawały mu się weznaki.
-Dlaczego
te rany? –zapynał naglę wkazując na moją pociętą rękę. Modliłam się żeby tego
nie zauważył.
-Nie
przejmuj się tym.
-To
przezemnie. –po tych słowach znowu zauważyłam jak po jego twarzy spływa rzeczka
łez. Nienawidziłam jak płakał. –powinienem przy Tobie być, a mnie nie było.
-Proszę,
tylko nie płacz. Widzę że jesteś wykończony.
-Obiecaj
mi że więcej tego nie zrobisz.- w tamtej chwili dziękowałam bogu że odpuścił.
-Obiecuję.–
spojrzałam na niego po czym nie wytrzymałam i musiałam go przytulić. Tak bardzo
brakowało mi jego uścisku.- nie odejdziesz? –zapytałam sama nie wiem dlaczego.
Poczułam jak odsuwa się powoli nadal trzymając mnie w talii.
-Jesteś
dla mnie wszystkim, wszystkim rozumiesz? To dzięki Tobie czuje, że żyje, dzięki
Tobie wstaje każdego dnia i uśmiecham się sam do Siebie, bo wiem, że mam, po
co. Nie mam nikogo oprócz Ciebie, jesteś moim skarbem, którego muszę chronić.
Oddałbym za Ciebie życie, jeśli tylko powiedziałabyś, że jest taka konieczność,
rozumiesz? Za Tobą pójdę wszędzie gdzie tylko mnie poprowadzisz, bo ufam Ci jak
nikomu innemu. Ufam Ci najbardziej na świecie, mimo wszystko. Mimo tego, co nas
spotkało, mimo tego, co nas jeszcze spotka. Oddałem Ci połowę mojego serca,
masz mnie na wyłączność, chce czuć, że to wiesz, że wiesz, że możesz na mnie
liczyć zawsze, o każdej porze dnia i nocy. Jeżeli powiesz, że chcesz żebym
odszedł, odejdę, ale musisz wiedzieć, że jestem tutaj żeby Cię chronić, i mimo
wszystko będę to robił. Chce żebyś była szczęśliwa, i jeśli będziesz beze mnie
ja na to pozwolę.- nie wiedziałam co powiedzieć. Jego słowa chwyciły mnie za
serce, wiedziałam że mówił to prosto z serca. Był pierwszą osobą która mówiła
do mnie takie rzeczy.
-Harry,
ja… nie wiem co powiedzieć. Jeśli mam być szczęśliwa będę tylko z Tobą. To nie
są słowa żucone na wiatr, nie było Cię przy mnie zaledwie dzień, a ja czułam
się jakbym straciła cały świat. Łączy nas uczucie które nie przeminie z dnia na
dzień, rozumiesz? Nie chce żebyś odchodził, nigdy, przenigdy.- tym razem ja
zaczęłam płakać. Mam pewność że to co powiedział nie jest tylko słowami
żuconymi na wiatr, on taki nie jest. Nie jest dupkiem który wystawi mnie dla
pierwszej lepszej. Cieszyłam się, że go mam przy Sobie, w końcu.
-Nie
płacz skarbie. –poczułam jak jego dłoń ociera moje spływające łzy. Znowu
powrócił ten opiekuńczy Harry którego tak bardzo mi brakowało.
-Płaczę
ze szczęścia.- uśmiechnęłam się lekko –ciesze się że znowu wszystko się układa.
-Wydaję
mi się że powinnaś się położyć, jest środek nocy.
-Środek
nocy? –krzyknęłam lekko zdziwiona, nie wiedziałam nawet która jest godzina.
-Dokładnie
druga nad ranem maleńka. –po raz pierwszy od długiego czasu widziałam uśmiech
na jego twarzy.
-Ty
też powinieneś iść spać, nie wyglądasz za dobrze.– i znowu posmutniał. Jezu
Zoe, co ty robisz!- koło mnie.- dodałam po chwili a on popatrzył na mnie po
czym jego śmiech rozniósł się po całym pomieszczeniu.
-Z
przyjemnością. –zaraz po tym słowach wskoczyłam pod kołdrę, a Harry zaraz był
obok mnie. Światło dawała nam tylko lampka stojąca niedaleko.- wygodnie?-
zapytał znowu się uśmiechając.
-Bardzo.
–odpowiedziałam zadowolona. Nie odczuwałam już nawet bólu ani przemęczenia po
tym co się stało. Wszystko przemijało, przeradzało się w szczęście kiedy on był
obok mnie.
-Myślisz
że długo będę musiała tutaj siedzieć?-przerwałam ciszę.
-Myślę,
że jeżeli będzie trzeba to tak.-odpowiedział po czym zauważyłam jak na jego
twarz wkrada się mały uśmieszek.
-Oj
Harry, wiesz o co mi chodzi!-powiedziałam kładąc się wygodnie na jego torsie.
-Wiem,
wiem.-uśmiechnął się lekko po czym popatrzył na mnie z góry.-Nie zaprzątaj
Sobie tym głowy.
-Co
robiłeś jak mnie nie było?-zmieniłam nagle temat. Widziałam jak posmutniał.
-W
sumie to wszystko a zarazem nic. Siedziałem, myślałem gdzie jesteś, czy nic Ci
nie jest. Nie miałem na nic ochoty, to mogę przynać. Ale tego dnia, kiedy…-
przerwał na chwilę wpatrując się w ścianę- kiedy Julie zadzwoniła do mnie że
jesteś w szpitalu chciałem zniknąć. Nie dopilnowałem Cię.- nagle popatrzył na
mnie i na jego twarz wnikł mały, smutny uśmieszek.- ale już jesteś obok, więc
nie mam się o co martwić.- dodał po chwili.
-Nie
rozmawiajmy już o tym.
-Dobry
pomysł.-odpowiedział po czym poczułam jego zimne wargi tuż przy moim czole-
Proszę Cię idź spać.
-Nie
mam ochoty spać.
-A
na co masz ochotę o tej godzinie?- widziałam jak lekki uśmieszek wkrada się na
jego usta.
-Sama
nie wiem.-po tych słowach nastała cisza, na niedługo. Usłyszałam jak z ust
Harrego wydobywają się słowa jakiejś piosenki. klik
'Am i asleep am I awake or somewhere in between
I can't believe that you are here and lying next to me
Or did I dream that we were perfectly entwined
Like branches on a tree, or twigs caungt on a vine...
Truly, madly, deeply I am
Foolishly, completely falling
And somehow you kicked all my walls in
So baby say you`ll always keep me
Truly, madly, crazy, deeply in love with you
In love whit you'
Jeszcze
nigdy nie słyszałam jak śpiewa, ale muszę powiedzieć że miał talent. Był
wspaniały, ale skrywał to głęboko w Sobie, i wiedziałam że nie otwiera się tak
przed każdym.
-Podobało
się?- jego głos nagle przerwał moje przemyślenia.
-Nie
wiesz nawet jak bardzo. Harry, masz talent.-odpowiedziałam bardzo
podekscytowana, w tamtej chwili byłam taka szczęśliwa.
-Słyszałem
to już. Nie chce śpiewać, to nie moja bajka.
-Dla
mnie możesz śpiewać.-odpowiedziałam po czym opadłam na jego tors. Znowu
usłyszałam jak z jego ust wypływa ten melodyjny głos.
***
-A
kogo my tu mamy?- usłyszałam głos jakiegoś chłopaka. Otworzyłam oczy, po czym
zobaczyłam wysokiego bruneta. To Josh! Jak się ciesze że go widzę. Niestety nie
mogłam się ruszyć, byłam mocno spleciona rękami Harego, tak jakby chciał żebym
nie uciekła. Nadal leżałam w łóżku, czułam się jeszcze trochę obolała. Nagle
ktoś otworzył drzwi. Do pomieszczenia weszła Julie.
-Zoe!
–krzyknęła po czym podbiegła do mnie i przytuliła.-nie zdajesz Sobie sprawy jak
strasznie się ciesze że się obudziłaś.- powiedziała po czym wyraźnie
posmutniała. Uścisk Harrego poluźnił się, chyba się obudził. Tak słodko wyglądał
jak spał, zresztą jak zawsze.
-No
zakochańce, myśle że powinniście już wstać. –powiedziała Julia a na mojej twarzy
wymalował się wielki uśmiech. Wszyscy byli tacy szczęśliwi.
-Jak
się spało? –powiedział lekko zaspanym głosem Harry.
-Mogę
tak codziennie. –powiedziałam cicho ledwo niesłyszalnie.
-No
nie słodcie tak już. Harry wyłaź z tego łóżka, Zoe powinna odpoczywać. –usłyszałam
głos Josha, na jego twarzy malowało się rozbawienie.
-Może
zostać. –odpowiedziałam i spojrzałam na Harrego.
-Myśle,
że chcesz zostać sam na sam z Julie.
-Dobry
pomysł. –powiedziała przyjaciółka, po czym usiadła na skraju łóżka.
-No,
to my was zostawiamy. –po tych słowach Harry wstał, wziął swoje buty i wraz z
Joshem skierował się w stronę drzwi.
-Jak
się czujesz? –jeju, wszyscy o to pytają.
-Dobrze,
chociaż trochę boli mnie noga. Opowiedz lepiej co tam u Ciebie.
-Chyba
nie mam co opowiadać. Twoi rodzice zaraz to będą.
-Ciesze
się. –odpowiedziałam szczerze, po czym jeszcze raz ją przytuliłam. –Julie, mam
pytanie…
-Zamieniam
się w słuch.
-Co
się stało tamtego dnia, czemu ja tutaj jestem?- w sumie to wiele się
domyślałam, dokładnie zapamiętałam że ktoś mnie porwał, ale nie wiedziałam co
dalej.
-Jak
się domyślasz, to Piter. Masz rozciętą nogę, pewnie dlatego tak boli.- Nagle
ktoś przerwał naszą rozmowę, ktoś wszedł do pomieszczenia. To lekarz, widziałam
go pierwszy raz odkąt tu byłam. Miał koło czterdziestu lat, na jego twarzy
malował się lekko siwy zarost. Mimo tego, że wyglądał na naprawdę wychudzonego
jego twarz promieniała jakimś wewnętrznym ciepłem.
-Powiem
szczerze, że nie wierze w to co widzę.- powiedział z lekkim sarkazmem, a na
jego twarzy malowało się zdziwienie, ale i tak był uśmiechnięty.
-Nie
rozumiem. –odpowiedziałam uśmiechając się.
-Panno
Zoe, zdaje Sobie pani sprawę z tego, że miała pani bardzo małe szanse na
przeżycie?- co? Bardzo. Małe. Szanse. Na. Przeżycie? Nie wierzyłam w to co
słyszę. Od razu posmutniałam, dlaczego nikt mi o tym nie powiedział? Leżałam tu
tylko dwa tygodnie, a to tylko przecięta noga.- Proszę się tym nie zamartwiać. Jestem
naprawdę bardzo zdziwiony, chyba da się to zauważyć. Odpowiadając na dalsze
pytania, będzie pani musiała poleżeć tutaj jeszcze przynajmniej tydzień.-
Mogłam siedzieć tutaj nawet miesiąc, byle by tylko nie musieć przeżywać cały
czas tego samego.
***
Spędzałam
tak tutaj dzień w dzień. Codziennie w moim pokoju znajdował się standardowo
Harry, często przychodziła też Julie i Josh oraz moi rodzice. Chciałam już
wyjść, naprawdę to wszystko było takie trudne, do tego okazało się że przez
jakiś czas mogę odpuścić Sobie bieganie. Wszyscy ciągle się o mnie martwili, i
mogę powiedzieć że było to już lekko nudne, ale musiałam to znosić. Ciesze się
że wszystko zmierza w dobrym kierunku.