niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 4

Weszłam do domu, odłożyłam plecak na bok, i od razu skierowałam się w stronę kuchni. 
-Cześć mamo-powitałam ją z siarczystym uśmiechem na twarzy.
-O witaj kochanie, siadaj. Jak tam w szkole?-słysząc te słowa myślałam tylko o naszej "rozmowie" z Harrym, a raczej nie rozmowie, tylko kłótni, ale nie mogłam jej tego powiedzieć.
-Dobrze, biorę udział w Olimpiadzie naukowej.
-Wspaniale! Bardzo się ciesze. Masz teraz dużo nauki prawda?
-No niestety... postaram się jak najlepiej przygotować nie martw się.-widziałam na jej twarzy soczysty uśmiech, cieszyła się. Zaraz po tym tuż przede mną stał talerz z jedzeniem.
-Przy Tobie nie grozi mi zagłodzenie-powiedziałam, po czym oby dwie wybuchłyśmy śmiechem. Nagle ocknęłam się po czym przypomniałam Sobie o spotkaniu z Jackiem kiedy usłyszałam wibrację telefonu w mojej tylnej kieszeni. 
-Tak? 
-Cześć piękna-usłyszałam po drugiej stronie słuchawki. Poczułam jak moje policzki zaczynają się czerwienić.-i jak z tym spotkaniem, nadal aktualne?
-Aktualne.-odpowiedziałam. Szczerze? wiedziałam że zadzwoni, od razu wydawało mi się że nie jest taki jak inni. 
-Będę za godzinę pod twoim domem, podasz adres?
-Wall Strett 3/4
-Do zobaczenia.-usłyszałam po drugiej stronie słuchawki, po czym szybko pognałam do szafy wybrać ubrania. Zdecydowałam się na czarne rurki i luźny biały sweter, do tego na szyję zawiesiłam długi naszyjnik z serduszkiem. Na nogi założyłam białe conversy. Kiedy byłam już gotowa, zeszłam na dół żeby pożegnać się z mamą. 
-Kochanie wyglądasz pięknie-usłyszałam ciepły głos mamy.
-Dziękuje-zaraz po tych słowach dało się usłyszeć dzwonek do drzwi.-Otworze-krzyknęłam i podeszłam do drzwi. Wzięłam mocny wdech i wydech, po czym otwarłam drzwi, nie wiem dlaczego ale denerwowałam się. 
-Wyglądasz zabójczo-usłyszałam zaraz po wychyleniu się zza drzwi. 
-Dziękuje, idziemy? 
-Jasne-zaraz po tych słowach pożegnałam się z mamą i poszłam w stronę auta. Widziałam tylko jak Piter wyprzedza mnie, tylko po to żeby otworzyć mi drzwi. Zachował się jak dżentelmen. 
-Pozwól, że zabiorę Cię w pewne miejsce. Wiem, że umawialiśmy się że mnie oprowadzisz ale to jest bardzo romantyczne miejsce, zgadzasz się?-powiedział po czy przytaknęłam.
-Mam jeszcze jedną prośbę. Założysz tą opaskę na oczy? Chciałbym żeby to był dla Ciebie niespodzianką.
-Nie wiem, nie wiem...-powiedziałam z pewną irytacją i radością w głosie.
-No proszę.-zaraz po tych słowach zgodziłam się, był tak uroczy że nie mogłam się mu oprzeć. Czułam tylko jak zakłada mi jakiś czarny materiał i zaplata wokół głowy. Zaraz po tym usłyszałam dźwięk zapalanego silnika. Jechaliśmy około 20 minut, przez całą drogę nikt się nie odzywał.
-Mogę wiedzieć gdzie idziemy?
-Niespodzianka, nie denerwuj się zaraz będziemy.-rzeczywiście, 'zaraz' trwało parę minut, stanęliśmy nie wiem gdzie. Usłyszałam jak loczek wychodzi z auta, i rozmawia z jakimś facetem. Zastanawiałam się nad tym, czy Harry się o mnie nie martwi. Właśnie wtedy usłyszałam dźwięk mojego telefonu dochodzący z tylnego siedzenia auta, był w torebce. Nie miałam jak dosięgnąć, do tego jeszcze ta opaska. Nagle Harry otworzył drzwi, podał mi rękę, i zaczął gdzieś prowadzić, szliśmy w ciszy nie wiedziałam co się dzieje. 
-Harry, gdzie idziemy?
-Cicho-warknął oschle. Wtedy wiedziałam że wpakowałam się w niezłe kłopoty, jak ja mogłam mu zaufać. Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia, znałam ten zapach, zimne powietrze kojarzyło mi się z jakimś opuszczonym budynkiem, nasze kroki szły po całym budynku jak echo. Strasznie się bałam, serce biło mi jak oszalałe. 
-To ona?-usłyszałam nie znany mi głos jakiegoś mężczyzny. 
-Tak-odpowiedział Piter , po czym pchnął mnie na jakieś krzesło. Zaraz po tym słyszałam jego kroki, odwiązał czarny materiał który nadal miałam przywiązany na około głowy. Moje ręce od razu przywiązał do krzesła, tak samo jak nogi. Moim oczom ukazało się wielkie pomieszczenie, jakby opuszczony szpital, wysokie ściany, światło dostawało się tylko przez powybijane okna. Z każdej strony dało się odczuć wir mroźnego powietrza. Tuż przede mną stało 3 wysokich facetów, jednego z nich od razu rozpoznałam...Chris. To on, były Zu. Przez moją głowę przeleciały wszystkie wspomnienia, wszystkie najczarniejsze scenariusze związane z nim... była bita przez niego, prześladowana po tym jak z nim zerwała. Od razu pomyślałam o Harrym, o tym czy wie co się dzieje, czy zdaje Sobie sprawę gdzie jestem, co przeżywam. Czy przeżyje...
-No i co skarbie- usłyszałam jego chrypki głos- mówiłem Ci że się odwdzięcze, nadszedł ten czas.- czułam jak mnie dotyka, podszedł do mnie i wyciągnął rękę do mojej twarzy zaczął mnie nią gładzić.- ta suka wyrządziła mi tyle krzywd, zasługiwała na to co się stało. Ale to dopiero początek skarbie, nie bój się.- co on wogóle gadał? miałam ochotę wybiec z tamtąd i zobaczyć Harrego.
-Nie waż się tknąć nikogo z moich przyjaciół, nie waż się tknąć mnie, rodziny Zu, nikogo. Jesteś skurwielem, i zasłużyłeś na to że Cię zostawiła. Zasłużyłeś na to wszystko! Ona nie zasłużyła na to co zrobiłeś...-powiedziałam, a raczej wykrzyczałam. 
-Następna suka. Posiedź Sobie tu, i przemyśl wszystko.-po tych słowach poczułam tylko jak ktoś znowu zakłada mi czarny materiał na oczy. Nic nie widziałam, słyszałam że wychodzą, nie rozmawiali, musieli wszystko zaplanować. Nigdy jeszcze się tak nie bałam. 'ale to dopiero początek'-co to wogóle znaczy? Co on planuje? Myślałam wtedy tylko o tym, nie wiedziałam co zrobić, liczyłam na Harrego, liczyłam że przyjedzie i mnie uratuje z tego piekła. 'pamiętaj że zawsze możesz na mnie liczyć' te słowa dudniły w moich myślach, Harry mi to obiecał, obiecał że będzie moim stróżem, wierzyłam mu.

***

Siedziałam tam prawie 3 godziny, siedziałam i myślałam. Nie mogłam poukładać myśli, czemu tylko ja nie wiedziałam co się dzieje. Nagle usłyszałam jak ktoś wchodzi do wielkiego pomieszczenia, to znowu oni... Słyszałam ich śmiech, ich głos. Zapłakana siedziałam i chciałam z tamtąd zniknąć.
-No i co księżniczko, przemyślałaś wszystko?-usłyszałam jakiś krzyk z daleka.
-Spierdalaj! Nie mam nic do przemyślenia.
-Co ty powiedziałaś?-Jego głos był coraz bliżej, rozzłościłam go.-Nikt. Nikt nie ma prawa tak do mnie mówić, rozumiesz?- zaraz po tych słowach poczułam jego pięść tuż na moim policzku.-To powinno Cię co nieco nauczyć. Teraz już rozumiesz?-nie odpowiedziałam. Znowu ktoś ściągnął moją opaskę z oczu, kolejny raz ujrzałam ten odrażający widok.- zrozum w końcu że tu ja mam przewagę, nikt inny. Zu też mi nie wierzyła, musiałem jej to jakoś udowodnić. Ja mówię, ty słuchasz.-patrzyłam na niego i nie wiedziałam co powiedzieć, siedziałam jak wryta. On mówił na poważne? Traktował ludzi jak zabawkę. Był zwykłym dupkiem, nie żałuje tego co mu wykrzyczałam.-Wybrała tego zasrańca Harolda więc udowodniłem jej kto ma przewagę. On jest skurwielem skarbie, nie ja- znowu zaczął gładzić moją skórę swoją szorstką ręką.
-Nie waż się tak o nim mówić!-wykrzyczałam jak najgłośniej mogłam-nie waż się nawet tak myśleć. Nie masz prawa, jest osobą która dała jej najwięcej, a ty jej wszystko odebrałeś.-widziałam jego gniew, ale nie mogłam przestać, za dużo przez niego straciłam.-Ja debilka myślałam że to jego wina, że to on to wszystko zrobił. Ale to ty, to ty jesteś tym dupkiem który odebrał mi najważniejszą osobę w moim życiu. To Harry mnie wspiera i pomaga, zawsze przy mnie jest, tak jak przy niej dupku! -zaraz po tych słowach nastała cisza. Łzy mieszały się z gniewem. 
-Tak uważasz?-znowu poczułam jego pięść na moim policzku, teraz uderzył o wiele mocniej.- To gdzie twój książę z bajki?
-Nadal nie widzisz?-Usłyszałam głos Harrego. Ujrzałam jego silne mięśnie, wyrzeźbione ciało. Demon który siedział w nim znowu się ukazał, przypomniało mi się zdarzenie z biblioteki. Szedł w naszą stronę, powoli. Każdy krok coraz bardziej unosił mnie na duchu.
-Przeproś ją
-Ciebie może też mam przeprosić?-te słowa jeszcze bardziej zdenerwowały Harrego. Kiedy już stanął przed nim, walnął go w brzuch z całej siły. Chris nie miał siły na wykonanie innego ruchu, upadł na ziemie, a Harry jeszcze raz go kopnął.-Boli co? Ją boli tak samo.-wszyscy patrzeli na niego wystraszeni,nie wiedzieli jaki będzie jego następny ruch-co wy też chcecie? odwiązać ją!- wykrzyczał Harry, jak powiedział tak zrobili. Szybko podbiegłam do Harrego, i usłyszałam jego szorstki a za razem opiekuńczy głos.-Chodźmy, nie denerwuj się. A z wami się jeszcze zobaczę.-wyszliśmy z budynku, nie wiedziałam gdzie jesteśmy, cały czas byłam w szoku, co się tu wogóle wydarzyło. Doszliśmy do auta, Harry otworzył mi drzwi, weszłam do auta. Dopiero teraz poczułam się bezpiecznie. Byłam strasznie zmęczona. Zasnęłam.

***

Śniła mi się Zu, szczęśliwa i uśmiechnięta, z Harrym. Piękny sen przerwał głośny budzik mojego telefonu, obudziłam się w jakimś pokoju, nie wiedziałam gdzie jestem. Leżałam na łóżku, obróciłam się na drugi bok, zauważyłam jakąś kartkę.'Poszłem do sklepu, zaraz wracam. Harry.' No i wszystko jasne, jestem u bruneta którego parę dni temu nienawidziłam.
Pokój był piękny, w kolorach ciemnego fioletu, na ścianach wisiały zdjęcia, jego i Zu. Wstałam, ubrałam kapcie i złożyłam pościel w kostkę. Oglądnęłam się po pokoju, po czym zauważyłam jakąś kopertę leżącą na komodzie z napiskiem 'do Zu'. Nie myślałam nawet nad tym czy Harry byłby zadowolony gdybym to przeczytała, byłam bardzo ciekawa co to tak właściwie jest. Wzięłam kopertkę do ręki, usiadłam na łóżku i zaczęłam czytać. 

           "Cześć skarbie. Jeśli to czytasz, pewnie zastanawiasz się po co to piszę skoro pewnie i tak to wszystko wiesz. Piszę to, bo nie potrafię bez Ciebie wytrzymać. Nie potrafię wytrzymać bez Twojego uśmiechu, bez Twoich pięknych oczu, które codziennie wpatrywały się w moje, twojej nieogarniętej fryzury zaraz po przebudzeniu, twojej zniewalającej figury, uśmiechu którym darzyłaś mnie na przywitanie, i ciepłych muskających mnie warg twoich ust. Od 12 miesięcy nie myślę o czym innym. Wciąż zadaje Sobie pytanie 'czy nie mogłem wtedy zrobić nic żeby Cię uratować?' Myślę tylko o tym co się stało tamtego wieczoru, obwiniam samego Siebie. Wszystko się zmieniło, pewnie zdajesz Sobie z tego sprawę. Z Zoe nie odzywam się już od wypadku, ona też myśli że to moja wina. Mieliśmy Sobie wszystko wyjaśnić, ale nadal nie zebrałem się na odwagę... Mogę Ci obiecać, że będę ją chronić choćby nie wiem co miało się stać. Wiem że obiecałem o tym nie myśleć i żyć bez obwiniania się, ale Zu... uwierz mi, ja nie potrafię. To tak jakby narkomanowi odebrać heroinę. Trawa straciła swój zielony kolor, zachód słońca nie daje już tyle szczęścia ile dawał wcześniej, zapach perfum na innej kobiecie nie powoduje rumieńców na mojej twarzy. Mogę obiecać Ci jedno- nigdy o Tobie nie zapomnę. Moi znajomi już zapomnieli o tym co się stało, nikt nie przejmuje się tym co czuje. Nadal mieszkam sam, przez myśl nie przyszło mi wrócić do Swoich starych nawyków- picia i ćpania do nieprzytomności. Twoje ciuchy nadal wiszą w szafie, twoje kosmetyki nadal zajmują miejsce na szafkach w łazience. Cały czas mam nadzieje że to tylko straszny sen, z którego zaraz się wybudzę. Mój cały świat odszedł w jeden dzień, w jedną sekundę. Straciłem sens życia, straciłem anioła który podtrzymywał mnie na duchu. Żyję bo muszę, wszystko jest monotonnością, czuje że nikt nie przywróci uśmiechu na mojej twarzy. Nikt nigdy nie wypełni pustki po twoim odejściu. Nic nie jest tak jak wtedy kiedy widywałem Cię codziennie, bez Ciebie świat wydaję się szary, świat bez Ciebie traci barwy. Świat bez Ciebie umiera..."

Siedziałam zapłakana. Każde słowo zadawało mi taki sam ból... Nigdy nie czytałąm czegoś co mnie tak bardzo wzruszyło. Zapomniałam nawet o wydarzeniach z poprzedniego dnia, miałam w głowie tylko to co przed chwilą przeczytałam... "świat bez Ciebie umiera"... Nikt nie wyraziłby lepiej tego co czuje każdy z nas po jej odejściu. Moje przemyślenia przerwało nagłe wołanie z dołu, po czym szybko wstałam i odłożyłam list. Wytarłam łzy z policzków i poszłam w stronę Harrego. 
-Jak się spało?-zapytał z uśmiechem na twarzy.
-Dobrze.
-Chcesz coś zjeść? Już zabieram się za robienie owsianki. 
-Nie musisz.- odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy
-Ale chce. Idź się ubierz, pewnie jest Ci zimno.
-Harry jest lato.-powiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy, jego opiekuńczość była strasznie słodka. Po chwili byłam już na górze, ubrałam się w ciuchy które miałam dzień wcześniej na Sobie. Teraz byłam w krótkich spodenkach które zostały jeszcze po Zu, i koszulce Harrego. Czy on... widział mnie półnagą? Przecież musiał mnie jakoś ubrać. Harry, zboczeńcu...-powiedziałam sama do Siebie, po czym wzięłam frotkę i złapałam włosy w kitkę. Zeszłam na dół, śniadanie było już gotowe. 
-Możesz już jeść. 
-Dziękuje
-Za co?-powiedział z lekkim zagubieniem
-Za wszystko... 
-Wiesz, że nie masz za co dziękować. Masz już pomysł na to, co dzisiaj będziemy robić-zapytał z uśmiechem na twarzy.
-No nie wiem, chyba zaraz będę się zbierać do domu. 
-Nie, przez najbliższy czas zostaniesz tutaj, rodzice o wszystkim wiedzą.
-A szkoła?
-Tygodniowa przerwa Ci nie zaszkodzi.
-Harry przecież dam Sobie radę.
-Nie Zoe, zostaniesz tutaj. Nie pozwolę żeby coś Ci się stało.
Po skończonym śniadaniu poszłam na górę poczytać książkę. Za oknem pogoda była deszczowa, nie było sensu gdziekolwiek wychodzić. Harry był na dole, grał na konsoli. Po jakimś czasie ktoś wszedł do pokoju. Siedziałam na bujanym fotelu niedaleko okna. 
-No, to co robimy?-usłyszałam głos Harrego po czym klapnął na łóżku naprzeciwko mnie z pytającym wzrokiem. 
-A na co masz ochotę?-odpowiedziałam, po czym odłożyłam książkę na szafkę obok.
-To zależy od Ciebie. 
-Oj Harry!- powiedziałam wystawiając zęby. Uśmiechałam się od ucha do ucha, był bardzo uparty.- mam pomysł. Widziałam że rzeczy Zu nadal są w szafkach i w łazience. Może spakujemy je do pudeł i wyniesiemy na strych?- ciężko było mi to powiedzieć, wiedziałam że brunetowi ciężko będzie się z nimi pożegnać, ale innego wyjścia nie było. Nie mogły przecież cały czas leżeć w szafkach bez żadnego użytku, a prędzej czy później i tak będziemy musieli to zrobić.
-No sam nie wiem...- powiedział ze smutkiem w głosie, po czym spuścił głowę na dół. Nie chciałam go znowu smucić.-ale w sumie, co mi szkodzi, chodźmy.- zaraz po tych słowach wstał i wyszedł z pokoju. Zanim się obejrzałam był już spowrotem z kilkoma pudłami. 
-Bierzmy się do roboty.-powiedziałam, po czym wstałam, wzięłam jedno z pudeł i otwarłam szafę Zu. Jej zapach nadal unosił się w powietrzu, a może to moja wyobraźnia... Sama już nie wiem. Wyciągłam po kolei jej rzeczy-bluzki,spodnie,bluzy. Harry poszedł do łazienki żeby spakować jej kosmetyki. Nie myliłam się, wyszedł cały zapłakany. Nie wiedziałam że to wywoła na nim aż takie emocje. 
-Harry, co jest?- po tych słowach podeszłam do niego, chwyciłam za jego podbródek, i skierowałam jego twarz w moją stronę tak, żeby mógł bez problemu na mnie patrzeć. 
-Słuchaj, musisz być silny. Dla Zu. Ty pomagasz mi, ja pomagam Tobie. Choćby nie wiem co się działo, damy radę. Razem zawsze.-czułam jego silne dłonie oplatające się wokół mojej talii, po czym odwzajemniłam jego uścisk. Jego dotyk był dla mnie jak ukojenie. Lubiłam takie chwile, cieszyłam się że mogłam go pocieszyć. 
-Dziękuje, chociaż raz ja. Masz rację, nie mogę się nad Sobą użalać, weźmy się do pracy.
-Jeśli chcesz, mogę dokończyć-wiedziałam że nie da rady bez urojenia ani jednej łzy, ale nie chciałam żeby cierpiał.
-Nie. Nie możesz wszystkiego za mnie robić. 
Wzięliśmy się spowrotem do pracy, zostało już nie dużo. Tym razem nie było już płaczu, tylko rozmowa. Starałam się żeby o tym zapomniał, chociaż mnie też to nurtowało. 
-Co teraz robimy?-zapytał po wyniesieniu ostatniego pudła na strych. 
-Może teraz ty coś wymyśl.-odpowiedziałam po czym podeszłam do niego, spojrzałam i wystawiłam zęby żeby nieco poprawić mu humor. Udało mi się, z jego ust dało się usłyszeć donośny śmiech. 
-Może obejrzymy jakiś film?-kiwnęłam głową po czym zeszliśmy na dół. Harry przyniósł jakiś koc i parę płyt z filmami.-No, to który?
-Może jakaś komedia?
-Świetny wybór.-wiedziałam że obydwoje nie mieliśmy ochoty na romansidła, więc nie było najmniejszego sensu nawet tego załączać. Zdecydowaliśmy się na "Głupi i głupszy".
Brunet załączył film, usiadł obok mnie po czym nakrył nas kocem. Na początku leżeliśmy w sporej odległości od Siebie. 
-Chcesz się położyć?-pokazał ręką na swój tors. Widziałam jego sprośny uśmieszek, był taki słodki. Nie czekałam, tylko położyłam się i poczułam jak obejmuję mnie Swoją ręką.
-Ile płacę za wygodę?-odezwałam się z lekkim sarkazmem w głosie.
-Hmm, no muszę to przemyśleć...-odpowiedział po czym oboje zaczęliśmy się śmiać.

***

Wieczór minął świetnie, żadne z nas nie było cicho, przez większość filmu nie oglądaliśmy a raczej rozmawialiśmy i śmialiśmy się z samych Siebie. Harry jak zawsze zrobił kolację.
-Ale się o mnie troszczysz-odezwałam się kiedy wchodząc do kuchni zobaczyłam pyszne omlety.
-W końcu o kogoś muszę.
Po zjedzonym posiłku poszliśmy na górę. Harry siedział przy biurku i patrzył na coś w internecie, ja poszłam się przebrać. Kiedy wyszłam siedział już na łóżku z książką w ręce. Kiedy mnie zauważył od razu wstał, i poszedł w moją stronę.
-Ślicznie pachniesz.-zaraz po tych słowach cała się zaczerwieniłam, lubiłam kiedy traktował mnie jak księżniczkę, ale i tak się wstydziłam.
-Dziękuje.-zaraz po moich słowach Harry chwycił mój pod brudek i spojrzał głęboko w oczy. Nie wiedziałam co chce zrobić. Nagle poczułam jego ciepłe usta na moich wargach. Nie mogłam się sprzeciwić. Całował namiętnie i powoli, ta chwila była strasznie romantyczna. Nagle przerwał po czym usłyszałam tylko: 'to zapłata za wygodę', i widziałam jak odchodzi w stronę łazienki, po drodze odwrócił się i posłał mi oczko. Wszedł do pomieszczenia a ja stałam jak wryta, cała czerwona. Co się przed chwilą stało? jak on to zrobił? Jeszcze nigdy nie czułam się tak, hmm... wyjątkowo? 

4 komentarze: